Wszystko zaczęło się 19 września. Zebraliśmy się pod budynkiem naszego prestiżowego liceum, nie wiedzieliśmy co nas czeka. Po długim oczekiwaniu na spóźnione osoby, ruszyliśmy w stronę nieznanych zakamarków szkoły. Trafiliśmy do sali z mnóstwem krzeseł ustawionych w okrąg. Każdy zajął miejsce w kole lecz przyjemność siedzenia nie trwała długo, musieliśmy podzielić się na grupy. Naszym pierwszym zadaniem było zabezpieczenie jajka za pomocą dwóch balonów, dwóch kartek papieru, taśmy i wstążki tak, aby się nie stłukło. Dzięki wielu algorytmom, wzorom fizycznym oraz matematycznym i wielu trudnym obliczeniom, odkryliśmy sposób na bycie najlepszą klasą w VILO w nietłuczeniu jajek. Ani jedno się nie stłukło. Następnie podzieleni w pary staraliśmy się siebie nawzajem poznać. Dowiedzieliśmy się jak różni jesteśmy i dzięki tym właśnie różnicom mogliśmy wygrać kolejną konkurencje. Napisaliśmy list do przyszłych nas, z których i tak będziemy się kiedyś śmiać. Przekonaliśmy się także, że lusterko może być bardzo przydatne podczas samotnej podróży. Zajęcia oceniamy na 20 pkt a granie na pianinie na 6 z plusem.
Droga do Hermanówki była bardzo krótka, a przyjęcie tańcem przez klasę 1G niezapomniane. Tańczenie belgijki z humanem to czysta przyjemność. Po odtańczeniu swojego, poszliśmy do pokoi. Chwilę później wylosowaliśmy w grupach przedmioty szkolne oraz pracowników szkoły. Na podstawie wybranych zagadnień, byliśmy zmuszeni do nagrania parodii danych lekcji. Późnym wieczorem zebraliśmy się aby ocenić prace grup. Geografia okazała się najlepsza i wcale nie była tak PRZYPAŁOWA jak myśleliśmy.
W porze poobiedniej mieliśmy szansę zagrania w „taboo”. Nauczyliśmy się, że komunikujemy się nie tylko za pomocą mowy ale również gestów i mimiki twarzy. Sam obiad był niczego sobie.
Po zmroku wszyscy niecierpliwie wyczekiwaliśmy ogniska. Było rewelacyjnie. Przed posiłkiem jednak musieliśmy swoje odtańczyć. Podczas ogniska ujawniły się ukryte w nas talenty muzyczne. Graliśmy i śpiewaliśmy do utraty tchu. Niestety cudowny czas się szybko skończył i o 1:00 musieliśmy wracać do swoich pokoi, jednak przepełnieni energią oraz spragnieni wrażeń nie mogliśmy zasnąć. Nasz sen nie był jednak zbyt długi. Już o 8:10 musieliśmy pójść na samodzielnie przygotowane śniadanie. Na szczęście ksiądz Wojciech pokazał swoje dobre serce – pozwalając nam na zabranie domowych jeszcze kanapek. Przyjemności szybko się skończyły i nasza ukochana pani wychowawczyni zrobiła nam lekcje fizyki. Wszyscy z „radością i ogromną werwą” uczestniczyli w przygotowanych zajęciach.
Żeby lepiej się poznać wróciliśmy do przeszłości, czyli zdjęć z dzieciństwa. Musieliśmy rozpoznać wylosowaną osobę z fotografii a rozpoznana osoba opowiadała o sobie. Jednych łatwo było rozpoznać, a inni byli jedną, wielką zagadką. Dzięki tej prezentacji ujawniły się kolejne talenty.
Na koniec wyjazdu nie mogło zabraknąć zdjęć grupowych: śmieszne miny, dziwne pozy i pompeczki o mureczek, niczego nie mogło zabraknąć a klasę, która miała nas zastąpić, przywitaliśmy w bramie z szerokim uśmiechem i oczywiście nie mogło zabraknąć tańca: belgijki i tunaka. Do Białegostoku wróciliśmy z uśmiechem i śpiewem na ustach.
Karolina Siedlecka,
Dominika Ignatowicz I A